Kawiarni jest dziś więcej niż kiedykolwiek. Gość może usiąść w dowolnej i zostać jej stałym bywalcem. Jak sprawić, by to Twoja kawiarnia stała się tym miejscem?

Dobra kawa już nie wystarcza. Goście coraz rzadziej wracają do kawiarni tylko dlatego, że espresso było świetne. Bo świetne espresso można dziś wypić niemal wszędzie – w domu, w pracy, z kapsułki, z kawiarki czy ze znanej burgerowni. To, co decyduje o powrocie, to coś więcej niż napój. To klimat, relacja, spójność miejsca i ludzi. I jeśli chcesz budować lojalność, musisz przestać myśleć o swojej kawiarni wyłącznie jako punkcie sprzedaży. Musisz zacząć patrzeć na nią jak na doświadczenie,  które klient wybiera świadomie, do którego chce wracać i które buduje kawałek po kawałku każdego dnia.

Daj powód, by wrócić

Z naszych doświadczeń wynika, że dla wielu gości głównym powodem odwiedzin kawiarni nie jest napój, ale potrzeba relaksu, komfortu i kontaktu społecznego. Nawet jeśli przychodzą sami, nie chcą być sami. Chcą być w miejscu, które dobrze się czuje. Światło powinno być ciepłe i niskie, a nie zimne i biurowe. Muzyka – obecna, ale nie nachalna. Dźwięk ekspresu, zapach świeżego wypieku, wygodne miejsce przy oknie – to wszystko działa silniej, kiedy za oknem szarówka i deszcz. Klient ma mieć powód, by zostać dłużej. A jeśli zostanie, jest większa szansa, że wróci.

To samo dotyczy filiżanek. Zwykła biała porcelana z hurtowni działa jak domyślna czcionka w Wordzie – nie przeszkadza, ale też nie zapada w pamięć. A jeśli klient ma wracać, to musi coś zapamiętać. Filiżanka, która dobrze leży w dłoni i dobrze wygląda na zdjęciu, staje się częścią doświadczenia. Rytuałem. A rytuały budują przywiązanie.

Kawiarnia powinna konkurować z domem. I wygrać. Wygodnym krzesłem, szklanką wody na dzień dobry, możliwością zaszycia się przy ścianie z książką. To nie musi kosztować dużo  ale wymaga konsekwencji. 

Zadbaj o klimat

Kiedy pytasz właścicieli kawiarni, co ich wyróżnia, padają przewidywalne odpowiedzi: dobre ziarno, alternatywy, ciasta bez glutenu. Rzadko kto mówi: ludzie. A przecież właśnie oni są najważniejszym powodem, dla którego klient wraca. Nie dla smaku, tylko dla relacji. Nie dla kofeiny, tylko dla poczucia bycia zauważonym. Barista, który pamięta, że ktoś pije cappuccino z mlekiem owsianym i nie lubi piany, robi więcej dla lojalności niż jakikolwiek program z pieczątkami.

Lojalność emocjonalną – tą prawdziwą, długoterminową buduje się na mikrogestach: uśmiechu, zapamiętanym imieniu, krótkim „jak zwykle?”. Klient, który czuje się rozpoznawany, nie tylko wraca częściej, ale jest też bardziej wyrozumiały. Łatwiej wybacza pomyłkę, czeka spokojniej, częściej poleca dalej. A to znaczy, że dobrze przeszkolony barista nie tylko robi kawę. On robi też PR, retencję i marketing szeptany – w jednej osobie.

Problem zaczyna się wtedy, gdy zespół rotuje, a nikt nie przekazuje sobie wiedzy o stałych gościach. Albo gdy barista traktuje klienta jak zamówienie, nie osobę. Wtedy nawet najlepszy flat white nie wystarczy. Bo klient może docenić jakość, ale to relacja zatrzymuje go na dłużej. Jeśli jej nie ma – kawiarnia przestaje być miejscem spotkania, a staje się punktem sprzedaży. A do punktów sprzedaży wraca się tylko wtedy, gdy trzeba.

Relacyjność nie oznacza nachalności. Nie chodzi o to, by prowadzić small talk z każdym. Chodzi o uważność. O rozpoznanie twarzy, odczytanie nastroju, dostrojenie tonu. Dobry barista wie, kiedy rzucić żart, a kiedy po prostu sprawnie obsłużyć. I to wystarczy.

Jeśli masz w zespole ludzi, którzy lubią ludzi – inwestuj w nich. Ucz, jak budować relację. Daj przestrzeń na rozmowę, a nie tylko tempo na czas. Bo jeśli klient poczuje, że nie jest przypadkiem, masz szansę, że nie zniknie po pierwszej promocji w sieciówce. Zostanie. A potem wróci.

Wykorzystaj technologię

Wierność to dziś nie efekt przypadku, tylko dobrze zarządzanej nudy. Bo nawet najładniejsze wnętrze i najlepszy flat white mogą się znudzić, jeśli nie będzie w nich zmiany. Kawiarnia, która wygląda tak samo przez cały rok i serwuje to samo przez cały rok, w końcu przestaje być powodem, żeby wracać. 

Dlatego trzeba pracować z rytmem – sezonów, tygodni, nawet dni tygodnia. Goście nie potrzebują rewolucji. Potrzebują sygnałów: teraz mamy jesień, więc kawa z cynamonem i ciasto z gruszką. Teraz wpadły nowe ziarna z Gwatemali, więc robimy cupping. W piątki śniadania do 13, a w środę wieczorem poezja, albo chociaż winyl. To nie muszą być wielkie wydarzenia. Wystarczy, że coś się dzieje. Że miejsce żyje, oddycha, reaguje.

Sezonowość daje konkret: nowe smaki, kolory, bodźce. Ale daje też pretekst. „Zajrzyj, bo mamy coś nowego” działa lepiej niż „zajrzyj, bo jesteśmy”. Jeśli chcesz, by klient wracał, musisz mu dać powód – i to najlepiej powód, który się zmienia. Menu, które rośnie i kurczy się razem z porami roku, jest dziś nie tylko modą. Jest narzędziem komunikacji i pracy z lojalnością.

Do tego dochodzi lokalność – coraz więcej osób szuka miejsc, które są „z kimś”. Z piekarnią za rogiem, z rolnikiem z targu, z kimś, kto zrobił konfiturę albo kubek. Takie powiązania tworzą tożsamość. A tożsamość sprawia, że miejsce przestaje być anonimowe. Wtedy klient nie czuje, że kupuje kawę. Czuje, że uczestniczy w czymś. A jeśli uczestniczy –  to wraca, bo czuje się częścią.

W tym wszystkim ważne jest jedno: nie przesadzić. Nie robić show na siłę. Raczej wypracować rytm zmian, który nie męczy, tylko przyciąga. Kawiarnia nie musi być galerią eventów. Ale nie może być też przewidywalna jak maszyna vendingowa. Bo tam się idzie tylko wtedy, gdy nie ma nic innego.

Popraw dzień gościowi

Dziś kawa to nie tylko smak. To także wybór światopoglądowy. Coraz więcej gości szuka miejsc, które są spójne z tym, co dla nich ważne: etyką, środowiskiem, lokalnością, odpowiedzialnością. Jeśli kawiarnia mówi „jesteśmy eko”, ale codziennie wyrzuca kilogramy niesprzedanego jedzenia, to klienci to widzą. I zapamiętują. Bo wartości to nie hasła w bio na Instagramie. To praktyka, która przekłada się na decyzje – także zakupowe.

To, co kiedyś było dodatkiem do komunikacji, dziś staje się jej trzonem. Skąd masz ziarna? Kto je wypalił? Co robisz z nadmiarem ciast? Jak traktujesz pracowników? Czy oszczędzasz wodę, prąd, plastik? Klient nie musi pytać – wystarczy, że obserwuje. A jeśli widzi, że Twoje działania mają sens i konsekwencję, to rośnie nie tylko jego zaufanie. Rośnie też jego przywiązanie.

Nie chodzi o to, żeby zamieniać kawiarnię w centrum aktywizmu. Ale warto pokazywać, co robisz – nawet jeśli są to małe rzeczy. Udział w Too Good To Go, rabat za własny kubek, uczciwa informacja o pochodzeniu ziaren – to wszystko są komunikaty. I to nie takie, które trzeba promować za pieniądze. Wystarczy, że będą widoczne. Transparentność i autentyczność są dziś bardziej wartościowe niż wymyślne kampanie.

Z badań wynika, że konsumenci silniej wiążą się z markami, które reprezentują zbieżne wartości i nie ukrywają swojej tożsamości. I to właśnie ta zgodność światów –  nie cena, nie lokalizacja, nie rabaty – najczęściej decyduje o tym, czy ktoś zostanie z Tobą na dłużej.

Doceniaj stałych klientów

Zniżki, pieczątki, darmowa dziesiąta kawa – to wszystko działa, ale tylko wtedy, gdy nie jest jedynym sposobem na zatrzymanie klienta. Bo lojalność kupowana rabatem kończy się tam, gdzie kończy się rabat. A przecież nie o to chodzi. Chodzi o relację, nie tylko transakcję.

Dobrze zaprojektowany program lojalnościowy to nie promocja, tylko forma uznania. „Widzimy Cię. Wracasz do nas. To ma znaczenie.” Karta z pieczątkami może być skuteczna, ale tylko jeśli jest traktowana jak pretekst do rozmowy, nie jak obowiązek do zaliczenia. 

W praktyce najwięcej znaczy nie to, co się daje, ale jak się daje. Jeśli klient dostaje ciastko, bo barista zauważył, że miał kiepski dzień – to buduje lojalność silniejszą niż jakikolwiek system. Lojalność emocjonalna nie potrzebuje punktów. Potrzebuje zauważenia. I uważności.

Dlatego warto mieć system, ale nie zapominać o człowieku. Klient nie wraca dla gratisów. Wraca tam, gdzie czuje się mile widziany. Rabat to tylko dodatek. Uśmiech, gest, pamięć – to prawdziwa nagroda za powrót.

Krótko podsumowując, klient, który wraca, to nie przypadek. To efekt sumy małych decyzji: jak pachnie w lokalu, kto mówi „dzień dobry”, czy kawa smakuje tak samo dobrze w poniedziałek rano i w sobotę po południu. To nie tylko jakość – to powtarzalność, uważność i atmosfera, która pracuje, nawet gdy Ty masz gorszy dzień. W świecie, w którym każdy może mieć ekspres ciśnieniowy na blacie i profil sensoryczny w aplikacji, lojalność buduje się nie wokół sprzętu, ale wokół ludzi i doświadczenia.

Bo prawda jest taka: klienci wracają tam, gdzie czują się dobrze. I nie zawsze potrafią powiedzieć dlaczego. Ale jeśli Ty wiesz – to masz przewagę, której nie da się skopiować ani zmierzyć w Excelu.

Więc nie pytaj, jak przyciągnąć ludzi. Zastanów się, co sprawia, że chcą zostać. A potem wrócić.

Author

Prawnik z duszą marketingowca. W Coffeedesk odpowiadam za wydarzenia, akcje sprzedażowe i wszystko, co dzieje się „na froncie” warszawskich lokali. Po pracy zaglądam do nowych gastro miejscówek, podróżuję i robię zdjęcia analogiem, żeby o niczym nie zapomnieć.